niedziela, 25 sierpnia 2013

Powrót do.. przyszłości?

Hmm.. tak wiem,  długo nie pisałam, ale za małą namową Patrycji postanowiłam wrócić. I tak tego bloga nikt czytać nie będzie, i tak pewnie za jakiś czas przestanę, ale zawsze to jakiś zapis, jakaś mała historia mojego życia, do której będę mogła wrócić za kilka miesięcy, może lat i pośmiać się sama z siebie. Tymczasem bloga zostawiam w rękach Pati, zobaczymy co ona tu wykombinuje. Sayonara~

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Weekend.

Weekend w rodzinach minal bardzo przyjemnie. Zakupy, kino, zwiedzanie miasta, oraz wystep na koncercie organizowanym prze tutejsza szkole. Francuzom sie podobalo nasze wykonanie piosenek z  filmu " A monstre a Paris " a niektorzy skisli.. tak wlasnie, tak xD
Udalo mi sie porozmawiac po francusku i nawiazac swietny kontakt z francuzami.. az smutno sie robi na mysl,ze za kilka dni znow bedziemy w polsce..

niedziela, 7 kwietnia 2013

Je suis un velo!

Drugi dzien we Francji rozpoczelam prawdziwym francuskim sniadaniem : croissanty, buleczki z czekolada ktore moczy sie w specjalnej misce na kakako (" Bo"). Zbiorka pod szkola byla o godzinie 8.07, mianowicie o tej godzinie rozpoczynaja sie lekcje w szkole. Dlaczego? Tego nie wie nikt. Po sprawdzeniu obecnosci wyruszylismy pieszo razem z francuskimi przyjaciolmi do fabryki czekolady na drugim koncu miasta. W budynku unosil sie slodki zapach. Dostalismy czepki na wlosy, poniewaz szlismy na linie produkcji. Przewodnik tlumaczyl jak sie robi czekolade, z czego sie ja robi, jak sie ozdabia, pakuje.. a nasza pani nauczycielka tlumaczyla wszystko na polski. Mielismy rowniez mozliwosc skosztowania a pozniej zakupienia wysmienitej czekolady. Nastepnie powrocilismy do miasta, z usmiechami na twarzach i spiewajac piosenki. W samym centrum mielismi troche czasu wolnego na drobne zakupy, wypicie kawy czy chocby spacer po uroczych uliczkach. Wszyscy punktualnie zjawili sie na zbiorce, zalozylismy mundurki i weszlismy do Hotel de Cambrai. zwiedzilismy urzad miasta i wypilismy po szklance soku. Nastepnie udalismy sie do szkoly gdzie zjedlismy obiad w tamtejszej stolowce, przypominajaca ta amerykanska- kazdy mogl wybrac co chce jesc. W szkole spedzilismy jeszcze godzine szkolac swoj francuski na romowach z rowiesnikami. Nastepnie podwielilismy sie na 3 grupy i ropzpoczela sie gra miejska. Cos w stylu podchodow. W kazdej druzynie byli zarowno polacy jak i francuzi a celem calej akcji bylq intergracja. Kazda druzyna dostala mapke z zaznaczona trasa. Szukalismy obiektow i robilismy im zdjecia, z ktorych nastepnie zostanie stworzona dwujezyczna prezentacja. Na koniec dostalismy koszulki z nadrukiem symbolizujacym region Nord Pas de Calais. Teraz nadszedl czas, gdy ponad dwa dni jestesmy pod opieka francuzow. Ja z moja Ines i jej kolezanka Lea poszlysmy do McDonalda, a nastepnie na zajecia plastyczne. Z domu kultury odebrala nas siostra, Caroline, i pojechalysmy do domu. Na kolacje poszlismy do restauracji, gdzie podano nam.. slimaki. Przyznaje, ze nie bedzie to moje ulubione danie. Ale krem brulee byl pyszny. mmmm. Wrocilismy do domu przed polnoca i szybko poszlismy spac.


sobota, 6 kwietnia 2013

Bienvenue en France!

Przygod na lotnisku mam juz dosc. Najpierw nie moglam przejsc przez bramki, trzy razy wiec mnie przeszukiwali. Co ja jakis morderca? zadnej bomby nie wnosze. Okazalo sie, ze to okulary spowodowaly cala ta afere .. nastepnie spoziony samolot. Lot byl spokojny bez zadnych niespodzianek, niestety widocznosc byla slaba, wiec widok byl jednolity- wielka biala plama za oknem. Po poltorej godziny lotu zaczelismy ladowac. Gdy opadlismy troche nizej daleko przed nami byla widoczna zabudowa Paryza. Po ladowaniu udalismy sie do miejsca gdzie odbieramy walizki.. i tu kolejna niespodzianka. Moja walizka sie gdzies zapodziala.. na szczescie po kilku minutach zguba sie znalazla lecz mialam wielkiego stracha. Na pqrkingu lotniska przywital nas dyrektor szkoly w Cambrai. Wsiedlismy do autobusu, w ktorym dostalismy maly slodki poczestunek. Na naszych twarzach bylo widac podeksctyowanie, ktore z kazda minuta stawalo sie coraz wieksze. Po dwoch godzinqch dojechalismy do Cambrai. Niektorzy z nas odwiedzajan miasto na polnocy Francji po raz kolejny, wiec poznaja oni zabudowe miasta. Po krotkim czasie dostrzegamy budynek szkoly. Poniewaz przyjechalismy przed czasem, Francuskie rodziny zaczely sie zjezdzac dopiero po klkunastu minutach. Ja mialam okazje poznac swoja francuske wczesniej- przez facebooka. Inès jest w moim wieku, ma 2 starsze siostry Caroliné i Aurelie oraz kota perskiego. Cala jej rodzina gra na wielu instrumentach i jest przesympatyczna. Gdy juz znalazlam sie w domu, dowiedzialam sie, ze juz za godzine idziemy do teatru. Nie wiedzialam czego sie spodziewac. Szybko zjedlismy kolacje *szynka, makaron i kechup .. przyznaje, ze bylam zdziwiona, ale smakowalo* ubralismy sie i poszlismy do teatru, ktory znajduje sie niedaleko, w scislym centrum. Przed budynkiem zobaczylam tlumy mlodych ludzi, wiec ucieszylam sie, ze nie bedzie to nic nudnego. Zauwazylam rowniez przyjaciol z polski, wiec moj spokoj wzrosl. Weszlismy do teatru, zajelismy miejsca i spektakl sie zaczal. Po krotkim czasie zrozumielismy ze nie bedziemy sie nudzic. Byl to spektakl przygotowany przez nauczycieli i uczniow szkoly wspolpracujacej z moim gimnazjum, na zasadzie konkursu jak Mam Talent. Calosc byla transmitowana w lokalnej telewizji a w jury zasiadala francuska piosenkarka Melanié. Po dwoch godzinach pelnych smiechu i pozytywnych wrazen wyszlismy na przerwe, na maly poczestunek. Nastepne dwie godziny widowiska minely dosc spiaca, gdyz bylismy zmeczeni po podrozy. Nowy dzien zaczelismy oklaskami, mianowicie przedstawienie skonczylo sie po polnocy. Pozegnalismy sie i wrocilismy do naszych domow. Szybko umylam sie i polozylam spac. Mam nadzieje ze kolejne dni mina rownie przyjemnie.


środa, 3 kwietnia 2013

Panika w pełni.


Właśnie skończyłam się pakować. Znaczy, spakowałam się już wczoraj.. ale musiałam się przepakować, bo .. bo nie wiem co. Taki kaprys. Boje sie o wszystko. Że samolot nie wystartuje, a jak nawet to, że nie wyląduje, a mam lęk wysokości. Że mnie zatrzymają na bramkach, że się rozbijemy. Że wzięłam za mało rzeczy, że moja Francuzka mnie nie polubi. Że zgubie pieniądze, aparat.. Ahh. lubie panikować, ale panika nie lubi mnie. W radiu leci właśnie ' We are young '. Piosenka kojarzy mi się z wakacjami.. i w tym miejscu pozdrawiam Grześka :3 Jest dopiero 20.49 a mi już chce się spaaaaaać. Jutro muszę wstać o 5, żeby nie spóźnić się na zbiórkę. Grrr.ja się boję no. Ale zawsze tak jest a potem się  z tego śmiejemy i wspominamy tylko dobre chwile. Na prawdę nie wiem po co ja to pisze. I tak prowadzę pamiętnik w formie papierowej gdzie piszę to samo, ale do tego dochodzą jeszcze moje bardziej osobiste przemyslenia, których nie mówi się na forum internetu. Z drugiej strony zeszyt może się zniszczyć, a blog pozostanie już praktycznie na zawsze. Pewnie kiedyś zapomnę hasła, a jak już będę starsza poczytam to i będę się śmiać. Ah z mojej paniki przechodzę do starości. Bywa. Idę coś zjeść, umyć się i spać. Dobranoc!

wtorek, 2 kwietnia 2013

Voyage Voyage!

Jeszcze dwa dni. Dokładnie za 46 godzin będę lądować na lotnisku w Paryżu. Cały cudowny dzień spędzony w stolicy Francji. Miasta, do które każdy chce wracać. Niepowtarzalny i niezapomniany klimat! Następnie autobusem do celu międzynarodowej wymiany uczniowskiej. W regionie Nord Pas de Calais leży średniej wielkości miasteczko Cambrai, a w nim szkoła, która od kilku lat współpracuje z moim gimnazjum. Wymiana to moim zdaniem najlepszy sposób na poznanie kulturę innego kraju oraz podszkolenie języka. Mam również francuskojęzycznych przyjaciół, mam nadzieję, że uda mi się z nimi spotkać. Dlatego chętnie biorę udział w takich wycieczkach. Mam nadzieję, że i tym razem wrócę do Polski zadowolona ,pełna energii nowych wrażeń oraz, że wspomnienia pozostaną na lata. Tym czasem, wracam do pakowania. Mój pokój wygląda jak pobojowisko. Ciuchy porozrzucane na ziemi, a w walizce pustki. Jak zwykle nie mogę się zdecydować co zabrać. Skończy się na tym, że wezmę mnóstwo niepotrzebnych rzeczy, ale to też jakiś urok wyjazdów. Zapomniałam powiedzieć, że mam lęk wysokości i , że strasznie boję się latać samolotami. Mam nadzieję, że przeżyję i nie zemdleję tam. Wracam do pakowania.. mam dylemat, które spodnie wziąć.. tak wiem, problemy życiowe. Kij z tym. Wezme obydwie pary.

Zanim zacznę..

Zanim zacznę pisać tu różne dziwne rzeczy, przeważnie bez sensu, wypadało by się przedstawić. Mam na imię Martyna, lecz dużo osób mówi na mnie Szmarti. Tak się już przyjęło i niech tak zostanie. Nie lubię swojego imienia, ponieważ mam wadę wymowy i nie umiem go prawidłowo wymówić, nie mówię 'r'.Ale o tym kiedy indziej.. W maju skończę 15 lat, chodzę do I Iklasy gimnzajum, do klasy Frankofońskiej. Kocham Francję i za niecałe 2 dni znów tam będę, ogólnie kocham podróże.. ale temu też poświęcę osobną notkę. Nie mam rodzeństwa, jestem jedynaczką i nad tym ubolewam. Mam na szczęście wspaniałych przyjaciół, którzy są zawsze kiedy ich potrzebuje i którzy zawsze mi pomogą. Oprócz osób, z którymi spotykam się na co dzień, przyjaciółmi mogę nazwać moich kochanych Potterheadsów. Pomimo dzielących nas kilometrów, są mi bardzo bliscy. Mam chłopaka, którego kocham z całego serca.. 'Mam' głupio powiedziane, człowiek to nie przedmiot, nie można go posiadać.. Wróć. Od pół roku jestem z Bartkiem, kocham go z całego serca, jest dla mnie wszystkim i mam nadzieję, że tak zostanie. Interesuję się muzyką. Gram na kilku instrumentach, dla dociekliwych : flet poprzeczny, pianino, gitara, saksofon, bęben. Chciałabym się nauczyć grać na skrzypcach i perkusji i mam nadzieję, że kiedyś mi się to uda. Nie mam określonego gatunku muzycznego, słucham wszystkiego co wpadnie mi w ucho. Dosłownie, moja playlista to totalny mix róźnych gatunków muzycznych. Lubię czytać książki. Moją ulubioną jest ' Cień Wiatru ', ale i tak największy sentyment mam do serii Harrego Pottera. Co do szkoły uczę się w miarę dobrze, zawsze mam świadectwo z czerwonym paskiem i mam nadzieję, ze i teraz tak będzie. Nienawidzę zimna,ale za upałami też nie przepadam. Moją ulubioną porą roku jest wiosna. Kocham jeździć na rowerze i pływać, ale nienawidzę biegać. Mam psa, rocznego kundelka, wabi się Luna. Moim ulubionym kolorem jest żółty i fioletowy a szczęsliwe liczby to 7,13, 21.. co by tu jeszcze ..jestem uzależniona od facebooka, ale od sierpnia nie oglądam telewizji , kocham spać. Ogólnie jestem bardzo dziwną i zakręconą osobą, często gadam od rzeczy, więc jeśli ktoś to będzie czytał, na pewno to zauwazy :)

Gotowi? Do startu?

Kto normalny kupuje psu piszczącą zabawkę? Kto normalny śpi do 13? Kto normalny je szpinak?Jejku, nie wiem co napisać. Wszystko mnie wkurza. Ale zacznijmy tak.. za górami za lasami, za siedmiogórogrodem.. zaraz to nie ta bajka. W kręgu pewnych młodych i wpływowych ludzi, zwanych Potterheadsami, zaczęła się moda na blogowanie. Ponieważ lubię małpować pomysły od ludzi również postanowiłam założyć to coś, sama nie wiem po co. Nikt tego nie będzie czytał bo jestem denerwująca i infantylna, a poza tym zapewne nic tu nie będę dodawać. Jednak ktoś całkiem przypadkiem *skądże, wcale nie będę wysyłać linków, żeby sobie nabić wejścia* tu trafi, miło by było gdyby coś przeczytał. Sama już nie pamiętam co pisałam wczesniej, boze dlatego, że nie śpie w ogóle od ponad dwóch dni. Jest godzina 13.05, czasu wchodnioeuropejskiego * dla ogarniajacych inaczej, tak była zmiana czasu* leżę w łóżku, z ciepłym latopem *mam nadzieje, że się nie przegrzeje i nie wyłączy* i piszę tę notkę, która ani troche nie ma sensu. Tak właścnie zaczyna się moja przygoda z blogowaniem *znajac mnie będzie to nudne przeżycie,ktore skonczy sie za kilka dni..*
Podziwiam wszystkich, którzy przeczytali do końca, pozdrawiam Was serdecznie.